środa, 29 kwietnia 2015

Gang Albanii, Joker i CS.

 Dzień dobry! Nie pisałem tyle chyba od czasów gimnazjum, czyli biorąc pod uwagę moją mentalność od jakiegoś tygodnia. No ale jak tu nie pisać, kiedy tyle się dzieje.

Polski internet dławi się nowymi klipami Gangu Albanii, czyli superzajebistego Popka aka „Pociąłem sobie mordę jak emo”, Rozbójnika Alibaby (pamięta ktoś szklankę wody?) i Borixona, który karierę rapera powinien zakończyć przynajmniej w 2004 roku. Teraz wszyscy gimnazjaliści mogą na pytanie wychowawczyni, gdzie chcą jechać w tym roku na wycieczkę, odpowiedzieć: „Do Albanii XDD”, zyskać poklask klasy, po czym wrócić do swojego nic nieznaczącego żywota. Utwory „Albańczyków” traktują oczywiście o chlaniu, ćpaniu i dupach, czyli o wszystkim, czego przeciętny Sebastian w życiu nie ma, a chciałby mieć. I jak Popka nawet szanuję za niektóre utwory i odwalanie dziwnych numerów, bo go prostu stać, tak o samym zespole wolę się nie wypowiadać, bo staram się używać mało bluzgów na tym blogu.

Jokera w „Suicide Squad” zagra jednak Marilyn Manson. Innymi kandydatami do tej roli byli również Ninja z Die Antwoord i uwaga... Jared Leto! Nowy klaun wygląda dziwnie, ale całkiem ciekawie. Ostatni komiks z Batmanem, który czytałem, to „Death of the family”, więc nie mam pojęcia, jak go teraz przedstawiają. Może tak właśnie wygląda, ja tam nie narzekam. Na Ledgera też wszyscy narzekali i wiemy, jak się to skończyło.

Zacząłem grać w ten słynny Counter Strike: Global Offensive. Mój poziom waha się od całkiem niezłego (gdy mam fart) do ultra słabego (500 ping robi swoje). Jedno jednak irytuje mnie jak komar buczący nad głową w letnią noc. Gdy wchodzę do gry i słyszę jedno wypowiedziane piskliwym, sepleniącym głosem zdanie: „Kto z polski?!”. Jeśli nikt nie odpowie, to jeszcze spoko. Wiesz, że masz naprawdę przesrane, gdy usłyszysz odpowiedzi jak w kościelnym chórze ministrantów „JA! Cześć!” czy coś w tym rodzaju. Dzieci są zmorą tej gry. Zwłaszcza polskie, które krzyczą w ojczystym języku nawet, jeśli reszta drużyny jest ewidentnie obcokrajowcami i klną gorzej niż ja, gdy idą w nocy do kibla wpadnę na rower stacjonarny, który postawiłem jak ostatni debil koło drzwi i nie chce mi się go przestawiać. A najgorsze z tego wszystkiego, że te dzieci jadą mnie w tę grę jak psa. No ale nic, nie ma że boli, trzeba grać. Gdzieś w internetach wyczytałem, że około 10 000 przegranych godzin wyskilluje cię tak, że możesz startować w światowych turniejach i trzepać gruby hajs. Spodziewajcie się mnie za parę lat na IEM czy czymś.

Chciałem napisać coś na koniec, ale nie ma pomysłu. Do widzenia!


wtorek, 28 kwietnia 2015

Marsz Anonymous 2015

 O kurczaki, ale się działo! Aż żałuję, że mnie tam nigdzie nie było. Na samą myśl o tym, że w niedzielę internet pokazał swoją potęgę na ulicach czuję dziwne uczucie w okolicach brzucha. To ból. Ze śmiechu. Rewolucja na miarę XXI wieku, nawet nie ma sensu więcej pisać. Łapcie jakąś przypadkową relację

sobota, 25 kwietnia 2015

O wszystkim

 25 kwietnia 2015, piętnaście dni od piątej rocznicy Smoleńska, dwadzieścia trzy od dziesiątej rocznicy śmierci papieża polaka naszego rodaka, sto dziewięćdziesiąt trzy dni od ostatniej notki na blogu. Idealna pora na nowy wpis, można by rzec. I to już drugi! Słońce smaga mi twarz niczym starszy pan zapraszający dzieci do piwnicy, bo mam tanie żaluzje, a ja tak siedzę i myślę, o czym tu napisać. Doszedłem do wniosku, że muszę o wszystkim (czyt. o niczym).

Próbuję schudnąć od paru ładnych miesięcy, w tym tygodniu zakupiłem sobie rowerek stacjonarny, bo bieganie jest zbyt męczące i trzeba wychodzić na dwór. Zapuszczam sobie film na DVD albo jakiś serial zdobyty z nielegalnego źródła i heja! Kilogramy lecą jak Falco peregrinus za ofiarą. Co prawda chyba powinienem też przestać tyle jeść, bo efektów na razie nie widać, ale wszystko trzeba małymi kroczkami. Jeszcze zasłabnę na ulicy i co wtedy?

Założyłem sobie konto na deviantarcie i wrzucam tam foteczki robione cyfrówką. Mogę się teraz czuć jak artysta. Pewnie znudzi mi się po tygodniu jak wszystko, póki co jednak się jaram.

Zmarł Władysław Bartoszewski, polski polityk, dziennikarz, pisarz, działacz społeczny i historyk (cyt. Wikipedia). Według polskiego katolickiego prawa moralnego nie będzie można śmiać się już z „Przygód profesora w Ałszwic”. W sumie dobrze, i tak ich nigdy nie rozumiałem. Trochę to smutne, że znam człowieka tylko z jakichś głupawych komiksów, no ale ja jestem ogólnie ograniczony.

Dzisiaj rozpoczyna się Tydzień Wolności Korei Północnej. Komentować tego chyba nie muszę. Obchodzimy również Dzień Sekretarki. Wszystkie panie, które zdobyły robotę pod biurkiem szefa mogą sobie dziś z uśmiechem na ustach powiedzieć „Warto było!”. Siedemdziesiąte piąte urodziny obchodzi Al Pacino. Bliżej mu już do trumny niż dalej. Czekam na tę ostatnią rolę, która mogłaby przejść do legendy, bo od „Adwokata diabła” już trochę minęło.

Tymczasem papież Franciszek pokazuje swoją tolerancję i nowoczesność informując Laurenta Stefaniniego (geja – to ważne!), że nie chce go jako ambasadora. Ponarzekał też sobie na to, że małżeństwa homoseksualne we Francji są legalne. A myślałem, że coś się zmienia na lepsze. Jednak wygląda na to, że ta religia nigdy nie będzie normalna.


To by chyba było wszystko, następna notka pewnie znowu za pół roku. Do zobaczyska.