wtorek, 30 czerwca 2015

Szok i obrzydzenie we wszystkich kolorach tęczy

 Dzień dobry, kochani :* Taki słodziutki wstęp, bo i temat nie należy do ciężkich. Chociaż, niektórym może ciążyć na wątrobie.


A mianowicie: w USA zalegalizowano małżeństwa homoseksualne. Jedną z reakcji na ten fakt było wprowadzenie przez Facebook możliwości ustawienia zdjęcia profilowego w kolorach tęczy. Jak fajnie, miło i bajecznie, prawda. Ale okazuje się, że ludziom jakoś przeszkadza ten fakt. Ba, są wręcz obrzydzeni taką zagrywką Zuckerberga (Żyd promujący homoseksualizm, Matko Boska!). Co ciekawe, bardzo krzyczą też Polacy, którzy z tym mają tyle wspólnego, co ja z Natalie Dormer (jeszcze się spotkamy, najdroższa). W sumie zawsze tak jest. Moja rada: przestańcie się tym przejmować, jak wam nie pasuje, nikt nie każe tęczy robić. Aha, taka usilna niechęć to prawdopodobnie próba wyparcia skrywanego homoseksualizmu. Buziaczki <3

Tu też wrzucam komiksik, a co!

sobota, 27 czerwca 2015

Wyszło Szydło z worka

 Dzień dobry! Ci, którzy jeszcze chodzą do szkoły, od wczoraj mogą cieszyć się wakacjami. Ci zaś, którzy już nie chodzą, mogą jedynie pozazdrościć młodszym. A potem iść do pracy. Smutne, ale co zrobić.

Wchodzę sobie na pewien portal (bez reklamy, nie ma nic za darmo), a tu wielki nagłówek: POTWORNE HOBBY MĘŻA SZYDŁO! Oho, a jakież to hobby? Oczami wyobraźni już widzę półki uginające się pod ciężarem słoików z ludzkimi płodami i zwłoki wykopane z cmentarza tydzień temu, leżące w piwnicy. Ale niestety nie o to chodzi. Okazuje się bowiem, że mąż naszej kochanej przyszłej pani premier jest... myśliwym! A niech mnie, co za bydlę, chciało by się rzec. W tekście znajdujemy także informacje o tym, że „zabijanie nie jest jego jedyną pasją” (oryginalny cytat). Jest bowiem jeszcze pszczelarzem. Ciekawe że ten sam portal koło rok temu pisząc o polującym Bronisławie Komorowskim nie oceniał, nie potępiał, po prostu mówił, że prezydent poluje. Ale nie, Komorowski spoko, a Szydło morderca. Sam jestem całkowicie przeciwny polowaniom, a ludzi robiących to uważam za zakompleksionych kutasów, ale trzymajmy się jednej wersji. Przecież podobno media są niezależne.

Tak, to w sumie wszystko, co chciałem przekazać. Ponoć lepiej pisać często i mało, niż rzadko i dużo. No to póki co piszę mało i rzadko. Ale od czegoś trzeba zaczynać. Do widzenia!


czwartek, 25 czerwca 2015

Seriale, In vitro i jak pisać teksty.

  Dzień dobry! Jako, że pomimo lata ostatnio prawie cały czas pada deszcz i jest zimno, pozostaje tylko siedzieć w domu i pić. I rysować komiksy. I oczywiście pisać teksty na bloga. True story.

A no tak, jeszcze są seriale. Seriale, panie, seriale! Startuje nowy sezon True Detective (nie jest źle, mini pseudorecenzja na facebooku). Hannibal anulowany, szkoda. Miejmy nadzieję, że chociaż to jakoś Fuller ogarnie i nie będzie jak w przypadku Utopii (do dzisiaj płaczę), że zakończy się w sposób, który jednoznacznie zwiastuje kolejny sezon. Piąty sezon GoT się zakończył, oczywiście wiedziałem o Jonie Snow od dawien dawna przez spoilery (jebani internauci, jeszcze was dojadę). Czyli generalnie nie ma co oglądać. Muszę w końcu obejrzeć Better Call Saul, ale boję się, że mi to zepsuje opinię o Breaking Bad.

Przyjęto ustawę o in vitro, nareszcie. Oczywiście episkopat już rzuca się do ataku. Nie mogło być inaczej w tym kraju, oj nie. Kler od lat rządzi Polską, ale niby państwo nie jest wyznaniowe. No nie, w ogóle. Ciekaw jestem, czy gdy takiego jednego biskupa z drugim zaatakuje rak z przerzutami, to czy powiedzą „Bóg tak chciał” i z pokorą przyjmą swój los. Jakoś mi się nie wydaje. Dostrzegasz drzazgę w oku brata, a belki w swoim nie widzisz. Wydaje mi się, że z moją moralnością sam byłbym lepszym duchownym niż większość obecnych. W sumie fajna fuszka, wygłosisz parę kazań, dostaniesz kasę, a i jakiś ministrant się czasem trafi. Przepraszam, tego nie powinienem pisać. Chociaż czemu nie, controversy creates cash.


Z niewiadomych przyczyn ostatni wpis o Wiedźminie i w sumie tak naprawdę o niczym ma najwięcej wyświetleń ze wszystkich na blogu. Nie czaję nic. Jak zresztą na twitterze pisałem „Jak to jest, że teksty, nad którymi faktycznie pracuję nikogo nie obchodzą, a wpisy napisane w 5 minut na kolanie mają najwięcej wejść? „. Nie ogarniam. Ale w sumie to całkiem dobrze, że napisany byle jak i o niczym tekst ma dużo wejść. Świadczy to o tym, że nie muszę się starać i pisać dobrych tekstów. To te słabe ludzie najczęściej czytają. Lekcja na dziś (cytując Dema): pisz jak najgorzej, żeby był duży ruch. Dlatego też dzisiejszy tekst również jest gówniany. Do widzenia!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Dlaczego Polacy narzekają?

 Dzień dobry! Włączył mi się poniedziałkowy filozof i próbowałem odnaleźć odpowiedź na pytanie, które trapi ludzkość od setek lat. Na które odpowiedzieć próbowali najwięksi filozofowie, mędrcy czy myśliciele. Pytanie, które być może stanowi sens wszechświata. A mianowicie: dlaczego Polacy ciągle narzekają?

Otóż odpowiedź jest wbrew pozorom całkiem prosta: Polacy narzekają, bo... są przeciętni do bólu. Nie są bardzo bogaci, ale też nie są bardzo biedni. Nie są za ładni ani za brzydcy. Ani za mądrzy, ani za głupi. Nie mają jakiejś bardzo dobrej polityki, ale dyktatury też nie ma. I to ich właśnie codziennie, od samego rana wkurwia. Ta straszliwa przeciętność. Przeciętny mieszkaniec Polski to 37-letnia biała kobieta. Czy wiecie, jaki jest przeciętny mieszkaniec Ziemi? Dwudziestoośmioletni Chińczyk. No dobra, to nie do końca dobre porównanie. Chociaż nie, właśnie dobre. Bo Polak nawet sobie nie może powiedzieć „OK, może jestem przeciętny, ale większość ludzi taka jest”. Więc jeszcze bardziej się denerwuje. Bo lepiej być najgorszym, najbiedniejszym, najbrzydszym niż po prostu nijakim. Weźmy taki przykład:
-Hej, to ten słynny najgorszy aktor świata!
-Super, chodźmy po autograf

-Hej, patrz!
-Kto to?
-A w sumie nie wiem.


Którą sytuację byście woleli. Chyba mimo wszystko tę pierwszą. Ale nie ma się co przejmować. Pomimo że mieszkamy w chyba najprzeciętniejszym kraju na świecie, pamiętajmy że takich przeciętniaków jest 39 milionów. No i nie jesteśmy czarnymi żydami. Do widzenia!
Chciałem wrzucić jakieś zdjęcie, ale nie mogłem znaleźć żadnego pasującego,
a Testo zawsze spoko
  

niedziela, 21 czerwca 2015

Czerwiec, informacje, Wiedźmin i polityka

 Dzień dobry! Jestem, oddycham, żyję, nawet mam się nie najgorzej. Jeśli ktoś po ostatnim, dość depresyjnym wpisie stwierdził, że się zabiłem, to spokojnie. Było blisko, ale jednak nie. Po prostu zaatakował mnie coroczny czerwcowy zapierdziel.

I to właśnie przez ten czerwiec jeszcze nie napisałem opowiadania, o którym wspominałem. Ta jasne, przez to. Prawda jest taka, że zacząłem je pisać, podjarany całkowicie, a potem już do niego ani razu nie zajrzałem. Niestety, mam tak z większością rzeczy, że na początku totalna podnietka i mogę cały dzień to robić, a potem porzucam i nigdy to tego nie wracam. Także jeżeli napiszę, że jestem zajęty tworzeniem czegoś, to efektów można będzie się spodziewać jakoś za parę miesięcy.

W międzyczasie na pewnej „zacnej stronie informacyjnej” artykuł o Janie Szczepaniku nikogo nie obchodzi, za to w tekście o tym, jak to pewien koleś na keczupie znalazł kod QR do strony porno ludzie prześcigają się w komentarzach. Czemu tak jest, że nikogo nie obchodzące pierdoły mają gigantyczną oglądalność, a wartościowe treści są przemilczane? Pewnie, zawsze tak było, nie ma sprawy. Według większości ludzi większość ludzi jest idiotami, więc czego się spodziewać. Chociaż ja w sumie powinienem się cieszyć, bo nikt by na mojego bloga nie wchodził.

Jak tak odwiedzam te różne strony dla nastolatków pokroju kwejka i widzę cytaty z Wiedźmina 3, utwierdzam się w przekonaniu, że nie jest to gra dla mnie. Oto przykład:
- Chcesz usłyszeć fraszkę?
-Pewnie
-Lambert, Lambert, ty chuju
No zaiste zabawne, nie ma co. Jakby jeszcze Lambert odpowiedział "Chyba twój stary", to gracze musieliby chyba zmieniać spodnie ze śmiechu. I te komentarze "Hihihi, tylko Polacy mogą taką zajebistą grę zrobić xD". Ja wysiadam. Naprawdę, ja się nie nadaję do dzisiejszej rozrywki. Te wszystkie "supersmieszne teksty" tylko wywołują u mnie zażenowanie. A nawet przerażenie, jak pomyślę, kto jest ich odbiorcą. Zaraz, czy ja już tego nie pisałem?

Powinienem napisać jeszcze coś o o polityce, na przykład o aferze ze Stonogą czy innym robactwem, albo o tym, jak Kopacz wyznacza datę wyborów. Albo chociaż o tym, że Kalisz robi zdjęcia w sądzie. Mógłbym, ale w sumie po co? Mam to gdzieś, niech robią co chcą. Uważam, że ludzie mają wystarczająco problemów we własnym życiu, żeby się jeszcze takim gównem przejmować. A może to właśnie odcina ich od swoich zmartwień? Może myślą sobie „Hehe, ale debile, jakbym ja był politykiem, to by dobrze było!”. Pewnie tak. W sumie, ciekawe co by było, gdyby takiego przeciętnego Kowalskiego dopuścić do polityki? Pewnie nic nowego. Chociaż czekaj, przecież już mamy Kowalskiego w RN. Taki żarcik na koniec, żeby nie było nudno. Trochę mi nie wyszedł, już lepiej więcej nie żartuję. Całkowicie poważne do widzenia!  
Wrzucam na koniec losowy rysunek Andrzeja Mleczki, bo mi się spodobał.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Koniec CSa, pisarstwo i życiowe rozterki.

 Dzień dobry. Przepraszam, że tak długo nie pisałem, ale niestety byłem zbyt zajęty nic nierobieniem. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak takie całkowite opieprzanie się może człowieka wyczerpać. Ale wracam, pełen sił (no może nie do końca, ale o tym później).

Oficjalnie przestaję grać w CS:GO. Już zwyczajnie nienawidzę tej gry. Powiem więcej, gardzę ludźmi grającymi w tę grę, bo w znakomitej większości to dzieci, prymitywy klnące przy każdej okazji bądź Rosjanie. Albo jeszcze Youtuberzy. W ogóle wśród polskich „twórców” (nawet nie wiecie, jaką trudność sprawiło mi napisanie tego słowa) nastąpiła jakaś nieuzasadniona niczym moda na Counter Strike. Kiedyś, jeśli byłeś następnym nic nie wnoszącym kretynem nagrywającym granie w gry, musiałeś grać w Minecraft, jeśli chciałeś się wybić. Teraz jest to CS. Powtarzam, nienawidzę tej gry. Żałuję, że wydałem na nią ponad dwadzieścia złotych. Chcę, żeby serwery padły i wszystko rozwaliło się w cholerę. Amen.

Zainspirowany Teorią Portali Martina Lechowicza po prawie czterech latach znowu zacząłem pisać. I to coś więcej, niż wpisy na blogu czy głupawe scenariusze, których i tak nigdy nie zrealizuję, bo brak mi kasy i odwagi. Wziąłem się za opowiadanie, nie ma co przesadzać na początku. To jak z powrotem do sportu po kontuzji. Nie możesz od razu biec całego maratonu. Opowiadanie nie ma sensu, jest głupie i próbuje brzmieć inteligentnie, ale mu nie wychodzi. Czyli jest dobrze. W przyszłości, jak je już skończę, trafi na bloga. Następnym Douglasem Adamsem raczej nie zostanę, ale chyba warto przeczytać.


W ogóle mało rzeczy mi ostatnio w życiu sprawia radość. Jak już przewidywałem, robienie zdjęć szybko mnie znudziło. Pisanie czegokolwiek też w sumie przychodzi mi z trudem. Jakikolwiek sport porzuciłem. Kino mnie nudzi, a początek trzeciego sezonu Hannibala był mocno średni. Nawet tłumaczenia ze strony Kościoła na temat Andrzeja Dudy, który podniósł opłatek mnie nie śmieszą. Raczej żenują. A nawet trochę przerażają, bo wyobrażam sobie, co będzie się w Polsce działo za rządów PiSu. Gry przestały mnie bawić lata temu. Rzadko kiedy trafi się na perełkę. Może to ta słynna depresja? 
Teraz tylko czekam na Dark Souls 3. Potem mogę umrzeć. Szczęść Boże. Znaczy, do widzenia!

Jakiś obrazek na koniec, żeby nie było tak pesymistycznie