sobota, 30 maja 2015

Szkolny gang, Galveston i komiks.

 Dzień dobry! Niewiele się ostatnio dzieje, co by mnie w jakikolwiek sposób obchodziło, więc muszę pisać o rzeczach nieistotnych dla nikogo poza mną(czyli de facto nikogo).

Ostatnio zawrzało po tym, gdy ktoś wrzucił filmik, na którym dzieci z podstawówki śpiewają piosenkę Gangu Albanii. Skandal! - głoszą portale informacyjne. Czy aby na pewno? No ludzie, jakbyście za dzieciaka nie słuchali podobnych pierdół. Może nie na szkolnych dyskotekach (chociaż przewijanie przekleństw pamiętam do dziś) i nikt tego do netu nie wrzucał, ale mimo wszystko. A jeszcze to wzywanie policji. Już to sobie wyobrażam:

- Halo, policja! Proszę przyjechać do podstawówki.
- A co się stało?
- Dzieci śpiewają wulgarne piosenki.

No parodia. Zapomniał wół, kiedy cielęciem był. Czy coś tam. Fajnie by było, gdyby ludzie przestali skupiać się na bzdetach i zaczęli zajmować się naprawdę istotnymi rzeczami. Na przykład tym, że mi ostatnio internet spowolnił.


Przeczytałem Galveston i jestem trochę rozczarowany. Poziom True Detective to to nie był. I jeszcze te przemyślenia Pizzolatto ładowane w tekście często totalnie z dupy, żeby były. Są to fajne przemyślenia, ale można je było jakoś sensowniej umiejscowić. Ale chyba za wysoko postawiłem sobie poprzeczkę. Jest to powieść warta przeczytania, jasne że tak. Może po prostu brakowało mi Mcconaughey.


A na drugim blogu póki co przerwa. Wczoraj skończył się najdłuższy komiks, jaki do tej pory zrobiłem. Muszę odsapnąć. Chociaż fajnie się poczułem, gdy w statystykach dotyczących słów kluczowych zobaczyłem, że ktoś szukał mojego gównianego komiksu sprzed półtora roku. Czyli chyba ktoś czyta te głupoty. Spokojnie, jeszcze nie przeszedłem na emeryturę. Nie, dopóki nie będę przynajmniej tak sławny jak Stan Lee. Albo chociaż Papcio Chmiel. Do widzenia!

wtorek, 26 maja 2015

Budyń, bigos i kiełbasę wyborczą poproszę.

 Miałem już nic nie pisać w tym temacie, ale cyrki jakie dzieją się w związku z niedawną drugą turą wyborów niszczą mój umysł. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, to w dolnośląskim policja zamierza ścigać internautów za wpisy łamiące ciszę wyborczą. Ja jebię. Pomijam już fakt, że sama cisza wyborcza nie ma żadnego sensu, to forma tych wpisów budzi co najmniej kontrowersje.

Ukradłem te wpisy z wp.pl, mam nadzieję, że prokuratura zostawi mnie w spokoju.

 No kurde, a może w Polsce akurat przybyło kucharzy, którzy chcą zrobić bigos? Albo ktoś nabrał ochoty na słodkości i się pyta, po ile budyń? Co w przypadku, gdy ktoś na serio pisze o bigosie? Też odpowie przed sądem? Paranoja kurwa. I jeszcze te komentarze pod artykułami: „Brawo policja. Prawo dotyczy wszystkich i wszędzie.”, „I bardzo dobrze! Dopóki istnieje w Polsce coś takiego jak cisza wyborcza, to należy jej przestrzegać.” Może wpisy tego typu nie są zbyt częste, ale i takie się pojawiają. Ja jebię po raz drugi. Jak byście sobie rozmawiali ze znajomymi o wyborach, a nagle podbiegli policjanci i potraktowali by was gazem, a potem obili pałą, to też byście tak mówili? No nie sądzę. A na dodatek Kaczyński chce kandydować na premiera. Jak wygra, wtedy dopiero będzie śmiesznie. Powodzenia, internauci! Niech wrocławskie sądy potraktują was łagodnie. I nie wiem, gdzie wy kupujecie taki drogi budyń. U mnie w Tesco za złotówkę są trzy paczki. Do widzenia!

niedziela, 24 maja 2015

Wydarzenie tygodnia #1: Martin Lechowicz z powrotem na Youtube

 Dzień dobry! Postanowiłem sobie zrobić taką nową serię, nie wiem czy cotygodniową, pewnie nie, bo mi się znudzi. Ale coś trzeba robić, żeby blog tak nie świecił pustkami.


Co może być wydarzeniem minionego, dwudziestego pierwszego tygodnia 2015 roku? Czy była to Eurowizja z jej wielką przegraną Finlandią, która nie wygrała nawet półfinałów mimo wystawienia reprezentantów chorych psychicznie? A może druga tura wyborów prezydenckich, o której pisałem już tak negatywnie, że chyba domyślacie się odpowiedzi? No to może legalizacja małżeństw homoseksualnych w Irlandii? Otóż nie! Najważniejszym wydarzeniem minionego tygodnia był... powrót Martina Lechowicza na Youtube! Nie do końca rozumiem tę decyzję, bo wyżej wymieniony radził sobie świetnie poza tymże serwisem, ale się z niej cieszę. W końcu ktoś na polskiej scenie YT (Boże, jak to żałośnie brzmi) który naprawdę mówi jak jest (trochę jak Kolonko, tylko że z bródką). Powodzenia Martin, żeby twoje nowe piosenki były równie popularne jak lata temu i żebyś odnalazł się w tym całym szambie, bo nie jest to łatwe, ale ktoś musi próbować.


środa, 20 maja 2015

Nuda

 Dzień dobry! Jak tak człowiek siedzi w domu kilka dni, bo każdy kontakt ze światem zewnętrznym kończy się opróżnieniem żołądka i jelit, to w końcu zaczyna się nudzić. I to nie tak po prostu nudzić, ale NUDZIĆ. Nuda wżera się w umysł niczym kwas fluorowodorowy w wannę Jessego Pinkmana.

Mniej więcej tak wyglądam, gdy dodaję tę notkę.
Tyle że ja nie noszę okularów.


Cóż to za problem? - zapytacie – przecież jest tyle sposobów na zabicie nudy. No właśnie. Weźmy kilka podstawowych rad:

  1. Czytanie książek – czyli sztuka, która podobno powoli zanika w dzisiejszych czasach. Lubię czytać, bo nie jestem kretynem, ale też nie jaram się tym faktem, jakbym właśnie uratował dziecko z pożaru. To tak słowem wstępu. Zabrałem się aktualnie za debiut mojego całkowicie ulubionego pisarza. Jednak czytanie raz po raz o tym, jak to Carrie dostała okresu czy o jakichś religijnych pierdołach wcale nie pomaga mi w problemach z żołądkiem, wprost przeciwnie. Weź inną lekturę, można by rzec. Niestety jestem człowiekiem, który jak coś zaczyna, to musi skończyć. Tak więc jestem skazany na panią White przez najbliższy czas. Tak więc czytanie odpada.
  2. Oglądanie filmów – genialny pomysł, niestety ostatnio w ogóle nie mogę się za żaden zabrać. Mniejszą stratą czasu wydaje mi się trzygodzinne przeglądanie internetu niż obejrzenie Ojca Chrzestnego. Jestem idiotą, wiem o tym. To może serial? Super, GoT obejrzałem, Gotham ssie tak bardzo, że przestałem oglądać po 15 odcinku, Doctor Who i Hannibal dopiero będą. A za nowy serial boję się zabrać, bo obawiam się utraty kolejnych niezliczonych godzin.
  3. Sport – no tak! Przecież próbuję schudnąć, tak więc sport będzie jak znalazł. Niestety, jakbym wziął się teraz za bieganie czy jazdę na rowerze, to musiałbym ze sobą chyba wziąć rolkę papieru toaletowego. I wiadro. I sznur, żeby się przy okazji powiesić. Poza tym nawet jak jestem zdrowy, to nie param się sportem, bo się męczę i mięśnie mnie bolą. A potem się dziwię, że cały czas tyję.

Co mi pozostaje? Chyba tylko pisanie notek na bloga o tym, jak żałosnym człowiekiem jestem. I słuchanie jazzu. On mnie nigdy nie zawodzi. I przy okazji można sprawdzić ostatnią płytę Mansona. Do widzenia!  

poniedziałek, 18 maja 2015

Wiedźmin, wybory po raz ostatni i Eurowizja.

 Dzień dobry! Zaglądam na bloga, a tu ostatni wpis cztery dni temu! Wejścia maleją, trzeba coś napisać. No więc piszę.

Jutro premiera nowego Wiedźmina! Wow, jak super, wszyscy się jarają. Ale Paweł się z szeregu musi zawsze wyłamać. Nie interesuje mnie ta gra kompletnie, uważam, że część druga druga była max średnia, nie jara mnie świat wykreowany przez Sapkowskiego, jedyna książka po jaką sięgnąłem, Pani jeziora, znudziła mnie po kilku stronach. Ale się rozpisałem w jednym zdaniu! Tak czy siak, jak widzę ludzi, którzy na co dzień powtarzają, jak bardzo nie lubią fantasy, a z okazji nowej gry cieszą się jak dziecko. Proszę was, ludzie, myślcie czasem samodzielnie i nie dawajcie się porwać sztucznemu hype'owi. Nonkonformizm to trudna, ale zawsze szanowana przeze mnie cecha.



Miałem nie pisać nic ani nie śledzić dalszych losów wyborów prezydenckich i tak robię. Zauważyłem jednak pewną ciekawą zależność: Od początku kampanii prezydenckiej grypa jelitowa występuje u mnie z częstotliwością ok. jednego razu/tydzień. Co ciekawe, wcześniej pojawiała się zazwyczaj raz/pół roku. Jak można zauważyć, jest to wzrost o ponad 2500%! Ciekawym, z czego to wynika. Może żołądek podświadomie wie, że jeśli spędzę cały dzień w toalecie, nie będę mógł słuchać tych, pożal się Boże, polityków. Pewnie tak, dzięki panie żołądku!

Już jutro półfinał Eurowizji! W tym roku może mamy jakieś szanse, bo nasza reprezentantka jeździ na wózku. Chociaż konkurencja naprawdę mocna, chociażby fiński zespół Downa. Ech, czemu w tym festiwalu już nie chodzi o muzykę? Pamiętam jak kiedyś Lordi wygrali. Aż przypomina mi się zeszłoroczna rozmowa z pewną panią:
  • Na kogo pani głosuje?
  • Na Conchitę, może jak wygra, to ludzie coś zrozumieją i przestaną być tacy zaściankowi i nietolerancyjni.

No i to, moi drodzy, nie wymaga komentarza. Chociaż w sumie walić to wszystko, 16 czerwca wychodzi Armikrog! Do widzenia!

czwartek, 14 maja 2015

Cannes, Inferno i Berlin-Warszawa.

 Dzień dobry!

Po tym krótkim wstępie mogę przejść do dalszej części wpisu. Rozpoczął się festiwal w Cannes, czyli teoretycznie ten drugi po Oscarach, a w praktyce pokazują tam europejskie filmy, które nikogo nie obchodzą i których nie da się nigdzie zobaczyć. Nie żebym krytykował, szanuję francuzów między innymi za to, że dzięki nim w ogóle zainteresowałem się filmem „Słoń”, który okazał się jednym z moich najulubieńszych. A w tym roku w ogóle bracia Cohen, Gyllenhaal w Jury. Ale kogo to obchodzi, skoro pojawi się tam również Daniel Olbrychski. Naszemu rodakowi widać znudziła się gra w reklamach i zapragnął wrócić jakkolwiek do świata filmu. Ale tak naprawdę portali to chyba nie obchodzi, bo na razie jedyne, co przeczytałem o Cannes, to fakt, że jakiejś „blogerce modowej” widać było majtki. Po pierwsze, co ona tam w ogóle robi? A po drugie, naprawdę nie ma o czym pisać. Nie jej pierwszej i nie ostatniej widać, ona przynajmniej miała coś na sobie. Skoro to przynosi tyle fejmu, to gdy już będę sławny i bogaty, pojadę na galę przebrany za wielkiego czarnego penisa, dla kontrastu wyjmę jeszcze swojego. Media będą trąbić przez tydzień.


Ekranizują „Inferno” Dana Browna! Jupi, jedyna książka tego autora, jaką przeczytałem, i była całkiem niezła. Żadnych poprzednich filmów ani książek nie tykałem, także jestem zajarany nawet. Jeszcze tylko dwa lata, przeżyję. Na następny sezon „Sherlocka” pewnie będę dłużej czekał.


Coś tam się dzieje między Polską a Niemcami, nie wiem dokładnie co, bo na razie nie mogę zbliżać się do polityki po ostatnich wyborach. Za bardzo mnie odrzuca. Ale biorąc pod uwagę, że portale trąbią o „Osi Berlin-Warszawa” i Putin podobno sra w gacie obserwując nadchodzące zdarzenia, to musi być coś ważnego. Pewnie nie jest. Pewnie jak byliśmy biednym i nic nieznaczącym krajem, takim krajem pozostaniemy. Ale co tam, Merkel uścisnęła rękę Kopacz. Niemce nas lubią, dajcie nam EURO! Trzeba myśleć pesymistycznie, ja przynajmniej nie robię sobie nadziei na cokolwiek, bo Rosja pewnie ogląda to wszystko jak nauczyciel ogląda próbujących go dręczyć gimbusów. Niby coś tam knują, planują, a i tak nic nie mogą zrobić. Patrzy na to z lekkim rozbawieniem, a może zażenowaniem. A potem wraca do swoich spraw. Do widzenia!

wtorek, 12 maja 2015

Śmieci

 Dzień dobry! Taka piękna pogoda ostatnio, że aż zal nie wyjść na spacer. Postanowiłem skorzystać z uroków przebywania na wsi i udałem się spokojnym krokiem do lasu. Przechadzając się między drzewami niczym król po swych włościach chciałem na chwilę usiąść, żeby odsapnąć. Szukam jakiegoś ładnego kawałka zieleni, żeby posadzić na nim swój tyłek, ale nie ma. Bo są śmieci. WSZĘDZIE KURWA ŚMIECI! Pety, butelki po alkoholu, pety, papierki po batonach, opakowania po chipsach, pety, opony, folie, pety, pety, pety!




Polacy mają jakieś takie dziwne poczucie, że jak nie ich, jak publiczne, to można śmiecić. Po co mam iść pięć metrów do kosza, kiedy mogę po prostu rzucić puszkę na ziemię. Jeśli chodzi o mnie, to gdy widzę śmieci leżące dosłownie wszędzie, to rośnie moja agresja wobec społeczeństwa. A że takie widoki są bardzo częste, to możecie sobie tylko wyobrazić moją frustrację. Można w sumie powiedzieć, że to ludzie są największymi śmieciami. Nie te stare gazety. One nie rzucają innych starych gazet na ziemię. Po prostu nic tak nie doprowadza mnie do szewskiej pasji, jak śmiecenie. Może tak ja zacznę wchodzić na losowe podwórka i wyrzucać na nich zawartość mojego śmietnika? Zwierzętom wyrzucacie w domu. No co, przecież sarny Harnasia czy innego Lecha nie piją. Chyba że po LSD. Ale wtedy to piwo piją nawet smoki. W Polsce jest więcej żubrów w puszce niż w Puszczy Białowieskiej. A większość tych puszek leży na ulicy. Niech wam to da do myślenia. I na koniec wiedzcie, że jeśli rzucacie śmieci byle gdzie, bo nie chce wam się ich nosić, to gardzę wami. Cytując Kukiza (gdy jeszcze się w politykę nie pchał): „Jak ja was kurwy nienawidzę”. Co prawda nie odnosiło się to do śmiecących, ale pasuje. Dalsza część tekstu w sumie też. Miłego dnia, do widzenia!

poniedziałek, 11 maja 2015

Wyniki wyborów

 Dzień dobry! Jak zapewne wszyscy wiedzą, w drugiej turze wyborów zmierzą się ze sobą Bronisław Maria Komorowski i Andrzej Sebastian Duda. To, że było to do przewidzenia, nie ulega wątpliwości. Spodziewałem się tego i dziwię się, jeśli ktoś myślał o innym wyniku. Jednak jeszcze bardziej dziwię się ludziom, którym na widok kolejnej walki między PO a PiSem nie chce się rzygać. Naprawdę ich podziwiam. Dla mnie stało się to już po prostu niewiarygodnie ohydne. Nie mogę już patrzeć ani słuchać o tych dwóch partiach. Nic się nie zmienia, ale Kukiz pokazał, że można. Że ludzie chcą zmian, jakiekolwiek by one nie były. To fajnie, zmiany są dobre. Co prawda ostatnio pisałem, że te wybory i tak nie mają żadnego znaczenia, ale do fallusa, ile można. Jak można kurwa ciągle z uporem maniaka głosować na kandydatów z tych samych dwóch partii i narzekać, że wciąż jest tak samo. Ja oficjalnie ogłaszam, że mnie to pierdoli. Nie obejrzę żadnej debaty między tymi dwoma panami, nie napiszę na tym blogu już o nich nic. Nawet wyników nie sprawdzę, dowiem się tego w jakiś przypadkowy sposób. Bo mnie to już po prostu gówno obchodzi. Wybory są ciekawe, ale jak po raz wtóry widzę te same logo, to mi treść żołądkowa podchodzi do góry. I znowu będzie gadanie, że chujowo, że za Komora/Kaczora/jakiegokolwiek innego kandydata było lepiej. A za pięć lat i tak ludzie będą głosować na to samo. Przepraszam, że tak wulgarnie dzisiaj, ale ta sytuacja zwyczajnie działa mi na nerwy, że się tak delikatnie wyrażę. Do widzenia.

niedziela, 10 maja 2015

Wybory prezydenckie 2015

 Dziś o siódmej rano mój sen sprawiedliwego przerwał nieznośny ból brzucha. Próbowałem go zignorować i kontynuować spotkanie z Morfeuszem, jednak dawał on o sobie znać z coraz większą siłą. Postanowiłem przejść się do toalety. W samą porę, można by rzec, bo gdybym zwlekał z tym jeszcze parę sekund, moje łóżko nadawałoby się już tylko do wymiany. Nie chcę pisać zbyt obrazowo, bo niektórzy mogą coś jeść przy czytaniu tego bloga, ale wyobraźcie sobie kran. Zwykły, prosty kran, jaki każdy w domu ma. No i ten kran co jakiś czas ktoś odkręca i puszcza nieduży strumień. Tyle że zamiast wody leci z niego kwas siarkowy. Tak mniej więcej się czułem. Na domiar złego żołądek postanowił atakować na dwa fronty i byłem bliski zwrócenia wczorajszej kolacji. I tak siedząc sobie na muszli i pytając Boga „Dlaczego? Dlaczego?!”, wreszcie mnie olśniło:
- No tak – wykrzyknąłem – przecież dzisiaj wybory!


W tym roku nie towarzyszy im jakaś wielka katastrofa (bądź zamach, panie M.), więc można by uznać, że są nudne. Nic bardziej mylnego. Każde wybory to okazja do dobrej zabawy. Słuchając tych ludzi i obserwując ich wyborców trzeba się śmiać, bo co innego pozostało. Łzy skończyły się już wiele lat temu. No więc ludzie ponownie powędrują oddać swoje głosy i po raz kolejny po wyborze będą narzekać, jak to w tym kraju szaro i do dupy (albo że sfałszowano wybory, ale to raczej ludzie nieuprawnieni do głosowania, jak w tym komiksie). No przykro mi. Zrozumcie jednakoż, że w Polsce tak było i będzie, i jedna osoba tego nie zmieni. A zwłaszcza prezydent, który nie może NIC. Wiem, że fajnie jest jechać osobę reprezentatywną, zwłaszcza gdy jest za co. Ale wiedzcie, że nawet gdyby prezydent chciał coś zmienić, to i tak większość zależy od parlamentu. Co z tego, że Korwin mówi swoje, jak i tak parlament się nie zgodzi. Zrozumcie to. I nie traktujcie wszystkich populistycznych haseł jak szczerej prawdy, bo skończycie tragicznie. Do widzenia w Polsce z nowym prezydentem, w której nie zmieni się nic!

Bo memy z panią Ogórek zawsze spoko

czwartek, 7 maja 2015

Kłótnie prawicy, Avengers i o blogu znowu.

 Dzień dobry! Jestem mega zaskoczony odbiorem ostatniego wpisu o debacie prezydenckiej. Dla tylu wejść warto było to oglądać, mimo że sprawiało to fizyczny ból. No ale to było parę dni temu, trzeba iść dalej.

Jeszcze nawiązując do wspomnianej debaty i deklaracji Korwina, że przyłączy się on do Kukiza. Już dawno nieaktualne. Obaj panowie posprzeczali się na UWAGA: Facebooku. Wyciągnęli trochę prywatnych spraw i jakakolwiek możliwa współpraca dobiegła końca. Szkoda, że dorośli ludzie, kandydaci na najwyższy urząd w Rzeczpospolitej Polskiej zachowują się trochę jak jakiś Mati i Seba z gimnazjum. No cóż, polityka jest dla ludzi twardych. Umysłowo. W końcu trzeba mieć naprawdę mocny łeb, żeby wytrzymać to pieprzenie. A w ogóle to bawią mnie komentarze w internecie mówiące o tym, że Korwin dawno by wygrał, a w ogóle to Kukiz na pewno wygra, ale wyniki są fałszowane. Czy wy kiedykolwiek wyszliście z domu? Połowa i tak zagłosuje na Komorowskiego, bo już był prezydentem, a poza tym taki „swój chłop, nikomu nie wadzi hehe” (cyt. Przeciętny Polak). Głos reszty pójdzie na Dudę, bo jest drugi w rankingach, nie lubią Bronka albo są jeszcze z pokolenia fanatyków Kaczora. A sfrustrowani nastolatkowie będą kląć w internetach, że w Polsce komunizm i oszukują na wyborach. Najpierw wyłączcie komputer i przejdźcie się po mieście, tak tylko radzę.

Do polskich kin wchodzi „Avengers: Age of Ultron”. Wszystkie polskie geeki, nerdy i inne tego typu dziwaki mają mokro w majtkach. I na głowie, bo najczęściej są grubi, a grubi ludzie dużo się pocą. Wiem to z autopsji. Mnie film ten nie obchodzi ani trochę, ale nawet go chyba obejrzę, mimo że nie widziałem części pierwszej. Obejrzę, żeby zobaczyć, co tak tych wszystkich ludzi jara. No i potem będę mógł opluwać tę produkcję na forum i nie będą mi mogli ludzie zarzucać „nie widziałeś, nie oceniaj”.

Blog, jak już wspomniałem, zdobywa powoli jakieś tam wyświetlenia, więc zmodernizowałem nieco fanpage. A, i dodałem logo bezczelnie ukradzione stąd. Tylko trochę zmodyfikowane. Także komentować, udostępniać, lajkować i co tam się jeszcze robi. Dopiero się rozkręcam, mam taką nadzieję. Dzisiaj to wszystko, nic się niestety nie dzieje na świecie, przecież nie będę pisał o tym, że Ryan Gosling wpierdziela płatki albo że w Donbasie znowu latają rakiety, bo kogo to w sumie obchodzi. Do widzenia!


wtorek, 5 maja 2015

Debata prezydencka 2015

 Dzisiaj odbyła się debata prezydencka. Któż inny mógłby coś o niej napisać, jak nie człowiek całkowicie nie znający się na polityce. To znaczy ja.

Przedstawienie kandydatów:

  1. Bronisław Komorowski – a nie, go nie było, on sobie w Polsacie siedział godzinę wcześniej.
  2. Andrzej Duda – powiedział o poddaniu się do dymisji w przypadku niespełnienia obietnic. Nawet się zaśmiałem z żartu. Dobry początek.
  3. Paweł Kukiz – jeżeli kiedykolwiek słuchaliście wypowiedzi byłego wokalisty Piersi, to wiecie już, co powiedział. Chwilę też pobłaznował, coby gawiedź się nie nudziła.
  4. Magdalena Ogórek




  5. Grzegorz Braun – masoneria wszędzie, jeszcze tylko Reptilian brakuje do kompletu.
  6. Adam Jarubas – jego rodzice są rolnikami. Tyle zapamiętałem. Nie ma sprawy, rolnicy zawsze spoko
  7. Paweł Tanajno – nikt go nie zna i on sam zdaje sobie z tego sprawę. Oczywiście media też można obwinić. Mówi też, że nie jest politykiem. To co ty tu robisz, człowieku?
  8. Janusz Korwin-Mikke – narzekanie na to, że w TV nie pokazują jego spotkań, na które przychodzą setki tysięcy ludzi. No spoko, może dlatego, że to w większości gimnazjaliści? Ok, każdy ma taki elektorat, na jaki zasługuje.
  9. Marian Kowalski – rzuca tekstami, które brzmią tak, jakby wypowiadał je typowy kibol. BTW, czy tylko dla mnie on brzmi z lekka jak Lepper. Chodzi mi o głos oczywiście.
  10. Jacek Wilk – jest patriotą, ale nie jest politykiem, a co za tym idzie nie jest złodziejem. Więcej nie pamiętam, sorki.
  11. Janusz Palikot – ten też gada ciągle to samo, nowoczesna Polska i takie rzeczy. Poza tym rzuca epitetami w innych i używa wielu pogardliwych słów w stosunku do polskiego społeczeństwa. Panie Januszu, co pan taki niemiły?


I tura: Polityka zagraniczna.

  1. Marian Kowalski – Polska ma być liderem (już to widzę), Komorowski kompromituje kraj i jest konformistą, a Unia Europejska jest zła. Klasyk.
  2. Paweł Tanajno – mądry człowiek, cytuje Mickiewicza i Franklina. Wypomina to, że Polska jest zależna od innych mocarstw i nie odnosi zysków ze współpracy. Proponuje przyjaźń z Rosją (ale tylko na pokaz, za plecami już nie) i chce wykorzystać rywalizację UE i USA (już to widzę).
  3. Andrzej Duda – musiałem dokonać mikcji, a Duda wydawał mi się najmniej interesujący, tak więc przepraszam, nie słyszałem.
  4. Janusz Palikot – wow taki postępowy wow gospodarka mocno promocja kultury twardo wow.
  5. Jacek Wilk – Polska nie jest mocarstwem?! Już przegrałeś te wybory, stary. Za 50 lat to tej planety już nie będzie, a on gada o współpracy z Chinami. A co do polonii, to Polaków mieszkających za granicą raczej ich ojczysty kraj za bardzo nie obchodzi.
  6. Grzegorz Braun – Co chwilę wspomina o żydach, jacy to są źli. Jego hasło wyborcze powinno brzmieć: „Bij żyda szablą”.
  7. Magdalena Ogórek

  8. Adam Jarubas – Niemcy nas nie lubią, Litwa nas nie lubi, Ukraina nas nie lubi, so sad. Panie emo, z tym to na bloga, a nie do rządu.
  9. Janusz Korwin-Mikke – Matko Boska, III wojna światowa, a poza tym to za dużo nie zrozumiałem, bo pan Janusz mówi bardzo niewyraźnie.
  10. Paweł Kukiz – coś tam o armii mówił, w zasadzie to samo co poprzednicy. Też coś wspominał o żydach. Generalnie nic ciekawego.
II tura: Gospodarka

  1. Paweł Kukiz – podatki trzeba zlikwidować, wszyscy kradną, poza tym Paweł stara się zachowywać młodzieżowo, przez co brzmi trochę groteskowo
  2. Paweł Tanajno – coś wspominał o moich sukcesie i moich zasługach, dzięki wielkie. Nic o tym nie wiem, ale niech ci będzie. Nie chce skończyć, byle jeszcze rzucić jakieś nic nieznaczące zdanie.
  3. Adam Jarubas – coś o wspieraniu Polski, bla bla bla, nudy. Tanajno znowu się awanturuje, coś się dzieje przynajmniej.
  4. Janusz Palikot – zrównać ZUS i KRUS, wspomina o złych urzędnikach i że trzeba chodzić od okienka do okienka (aż się przypomina scena z „12 prac Asterixa”), biurokracja też zła. Nawet sensownie mówi, coś tu nie gra. Tanajno ma jakieś wąty do prowadzącego znowu, skończ pan wreszcie.
  5. Jacek Wilk – przykro mi, znowu nic nie zapamiętałem. Sorki panie Jacku, że to akurat na pana trafiło.
  6. Magdalena Ogórek

  7. Andrzej Duda – wyższa kwota wolna od podatku, tak tak, wszyscy to mówili. Zła służba zdrowia, to każdy wie.
  8. Marian Kowalski – Wy, swoich, pańscy kumple, hańba, mafia, argumentum ad personam everywhere. Polska dla Polaków, Ziemia dla ziemniaków. Nie będzie ZUSu i koniec. I koniec!
  9. Grzegorz Braun – system jest zły, trzeba go obalić. Jak w „V for Vendetta”. Braun brzmi jak klecha, średnio mnie to przekonuje.
  10. Janusz Korwin-Mikke – likwidacja podatku dochodowego likwiduje bezrobocie, wow to takie proste, naprawia wszystko! A poza tym UE zniszczy wszystko, bo taki jej cel.

III tura: Wizja państwa

  1. Magdalena Ogórek

  2. Grzegorz Braun – zwróćmy się do Boga, jak będzie łaskawy to dobrze. No, tak to się polityki nie robi, panie Braun. Było iść do Kościoła, a nie do rządu się pchać.
  3. Janusz Korwin-Mikke – o kurdebele! Jeśli JOWy się sprawdzą i UKIP dostanie co najmniej 20 mandatów, Korwin wycofuje się i popiera Kukiza! Chyba boi się kolejnej przegranej. Ale w sumie w sprytny sposób uniknął pytania.
  4. Marian Kowalski – obniżyć próg wyborczy, nie finansować partii z podatków, ciekawe. Potem jednak rzuca, że polska stanie się lokalnym liderem po rozpadzie UE i znowu przestaję go traktować poważnie.
  5. Paweł Kukiz – coś do Korwina, JOW, obrażanie innych partii, JOW, JKM, JOW. Standard.
  6. Andrzej Duda – Boże drogi, oni cały czas gadają to samo, niezależnie od pytania. Może niedosłyszą? Duda jest tak bardzo nijaki, że ma realną szansę wygrać.
  7. Janusz Palikot – używa słowa „konserwa” już chyba po raz piąty, rozwiązanie konkordatu, liczba posłów zależna od frekwencji, całkiem ciekawe. Potem jednak ripostuje JKM niczym gimbus „Chyba pan zwariował” i znowu traci moje zainteresowanie.
  8. Adam Jarubas – nic nowego ani ciekawego, przykro mi.
  9. Jacek Wilk – Konstytucja do dupy, sam bym o wiele lepszą napisał.
  10. Paweł Tanajno – politycy kłamią (a ty niby kim jesteś), znowu zwraca się do ludzi myśląc, że dzięki temu dostanie poparcie.



Potem zawodnicy podsumowali swoje wystąpienia, a ja próbuję przywrócić swój mózg do stanu używalności. Cała ta debata nie miała sensu, nikt z nikim nie dyskutował, wszyscy mieli wyznaczony czas na wypowiedź. Na domiar złego na koniec pan dziennikarz rzucił, że „tę wypowiedzią kończymy debatę”. No kurwa, WYPOWIEDZIĄ?! Mam dosyć, nigdy więcej telewizji ani polityki. Do widzenia, chociaż po tym nie będzie to wczesne spotkanie.

niedziela, 3 maja 2015

Kibole, świadkowie Jehowy i walka stulecia.

 Dzień dobry! Majówka się skończyła, wszystkie kiełbasy z grilla zjedzone, wszystkie puszki piwa wypite. Mastalerek wychodzi ze studia TVP, a ja wychodzę z siebie próbując schudnąć i tyję jeszcze bardziej (pieprzona karkówka z grilla! Taka smaczna...).

W Knurowie policjanci zabijają pseudokibica. Nagle ci wszyscy, którzy wcześniej krzyczeli „Kibole to zło! Więcej ochrony! Niech do nich strzelają!”, teraz mówią „Mordercy!”. I nie może dojść do ich ograniczonych umysłów, że nikt nikogo zabić nie planował. Kibole wtargnęli na stadion, to trzeba było ich jakoś zatrzymać. A że los okazał się niefortunny dla jednego z panów... A potem się dziwić, że ludzie boją się chodzić na mecze. Nie, nie dlatego, że obawiają się policji. Normalni ludzie nie mają powodów, by się jej bać. Lękają się właśnie takich kiboli, bo a nuż któryś sobie rzuci krzesłem w przypadkowego kibica.

Zawsze śmiałem się z żartów o świadkach Jehowy, bo nigdy mnie nie to nie dotyczyło. A tu nagle zonk! W ostatnim czasie odwiedzają moje mieszkanie z częstotliwością około jeden raz/dwa dni. Mało tego, jeszcze zawsze mi muszą coś wcisnąć. Gdybym chciał wierzyć w Jehowę, to bym wierzył. Raczej żadne pisemko tego nie zmieni. Następnym razem muszę udawać satanistę. Albo żyda. Nic tak nie odstrasza ludzi, jak judaizm.


Walka między Floyd'em Mayweather Jr a Manny'm Pacquiao. Która to już „walka stulecia” w tym wieku? Nikt tego nie zliczy. Nie oglądałem na żywo, bo jeszcze mnie tak nie popieprzyło, żeby siedzieć do trzeciej w nocy. Murzynek obił Filipińczyka i obaj zgarnęli kupę hajsu, gawiedź się cieszy, a telewizja ma memy do pokazania. Wszyscy zadowoleni. Tylko nie ja, bo nie obchodzi mnie to kompletnie. Chociaż ja też powinienem być zadowolony, bo zrobiłem dzisiaj 36 kilometrów rowerem i większość spotkanych po drodze kolarzy uśmiechało się do mnie. Jacy radośni ludzie, jak miło. Do widzonka!

piątek, 1 maja 2015

Majówka, wybory prezydenckie i blogowe sprawy.

 Dzień dobry! Zaczęła się majówka, co oznacza, że zostaniemy zbombardowani szokującymi statystykami odnośnie pijanych kierowców. Jak co roku. I jak co roku uśmiechniemy się jedynie pod nosem i wrócimy pilnować grilla. No bo jak to, Święto Pracy albo Konstytucji 3 Maja bez spieczonych na węgiel kiełbasek wyglądających niekiedy jak penis Shaquille'a O'Neal po przejściach i puszki taniego piwa w ręku. Wujek Janusz disapproves. Jego sumiasty wąs i brzuch również.

A po majówce matury. Powodzenia, maturzyści! Wiedzcie tylko, że czerwone bokserki nie pomagają w napisaniu egzaminu a tym bardziej w wyglądaniu dobrze w garniturze.

Ale kogo obchodzą licealiści, kiedy już 10 maja miliony Polaków ruszą do urn, żeby wybrać swojego nic nieznaczącego reprezentanta. Jak zwykle naród podzieli się na porządnych obywateli i „tamtych”, kimkolwiek oni nie są. Kandydaci w tym roku w sumie wyjątkowo ciekawi, bo oprócz kilku nikomu nieznanych ludzi mamy m.in. Dudę, który ma większe szanse na wygraną niż miał Jarek w poprzednich wyborach; Kukiza, który w końcu przeszedł od słów (piosenek) do czynów; Ogórek, która stała się memem w internetach i brzmi jak syntetyzator mowy. A no tak, jeszcze Korwin-Mikke! W niemal wszystkich sondażach przeprowadzanych w gimnazjach ten pan wygrywa. Szkoda, że jego główni odbiorcy jeszcze nie mogą głosować, bo Krul rządziłby twardą ręką od wielu lat.

Napisałem trzy notki ostatnio i zgarnąłem ponad 100 wejść. Co prawda połowa jest z USA i nic nie znaczy, ale to i tak niezły wynik. Muszę ogarnąć ten blog, żeby jakoś wyglądał. Jeśli ktoś to czyta i chce mi zrobić logo czy coś to proszę bardzo, nie będę narzekał. To tyle, do widzenia!