piątek, 19 lutego 2016

5 polityków, którzy sprawdziliby się w RPG

 Dzień dobry. Nudzi się mi się przeraźliwie, leżę w łóżku zniszczony chorobą, to postanowiłem sobie popisać. Ale że nie mam o czym pisać, to będą straszne pierdoły. Tak sobie wczoraj w nocy, już przysypiając, pomyślałem o tym, co by było, gdyby politycy zaczęli dubbingować grę RPG. Bardzo ambitne myśli mam w nocy, wiem. Ale tak się tym zajarałem, że aż musiałem wstać i zapisać tenże pomysł w telefonie.

5.Andrzej Duda

Obecny prezydent jest jaki jest, nie mnie oceniać, ale głos ma całkiem ciekawy. Nadałby się jako narrator całej przygody.


4.Adrian Zandberg

Najjaśniejsza postać w partii Razem pasowałaby do jakiegoś antagonisty. Po lekkim podrasowaniu mógłby na przykład podkładać głos po wodza orków (sam trochę przypomina) bądź wojownika, z którym przychodzi nam się zmierzyć.


3.Artur Zawisza

Członek PR z jakże szlachetnym nazwiskiem ze swoim cwaniaczkowatym, pewnym siebie głosem idealnie wpasowałby się w postać łotrzyka, gardzącego innymi postaciami.

2.Janusz Korwin–Mikke

Bez wchodzenia w politykę. Korwin ze swoim jąkaniem i specyficznym głosem nadałby się do postaci szaleńca, wygłaszającego dziwne wizje i ostrzegającego naszego bohatera przed niebezpieczeństwem. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych wydarzeń przypadkowe.

1.Grzegorz Braun

Nasz pan reżyser ma przepiękny głos. Ze swoją manierą i powolnym wygłaszaniem słów połączonych z niskim brzmieniem genialnie brzmiałby jako kapłan bądź potężny czarodziej. Skoro już próbował sił jako narrator, to nic nie szkodzi na przeszkodzie.





piątek, 12 lutego 2016

Ułamek Tarcia - recenzja

 Wyobraźcie sobie, że w młodości idziecie do restauracji. Podają wam tam wiele dań, różniących się między sobą diametralnie, jednak wszystkie są przepyszne. Po latach nadal czasami ją odwiedzacie, a dania, które pamiętacie, nadal smakują wybornie. Ale wciąż są takie same. I teraz dowiadujecie się, że wprowadzają kompletnie nowe dania. Totalnie zajarani, zamawiacie od razu kilkudaniowy obiad. I wtedy... no właśnie, co?

Dawno zapowiadana czwarta płyta Kalibra 44 wreszcie trafiła w moje ręce. I mimo że powtarzałem sobie cały czas „Nie nastawiaj się na nic, to już nie będzie to samo, tylko się rozczarujesz”, to po usłyszeniu intra odezwała się we mnie nutka nostalgii i nie potrafiłem już myśleć trzeźwo. A potem wjechał pierwszy utwór i już sam nie wiedziałem, co mam zrobić.

Najpierw wspomnę o gościach. O ile Rahima rozumiem, 3xKlan i te sprawy, Gutek też przejdzie (chociaż to bardziej koneksje z Dabem :c), tak gościnny występ Grubsona przy jednoczesnym braku Baku Baku składu to jest dramat. Grubson, naprawdę? Może WSZ i CNE nie są jakimiś genialnymi raperami, ale bardziej by tu pasowali. Tak się nie robi ;_;

A teraz do rzeczy. Siłą Kalibra była przede wszystkim oryginalność. Katowicka grupa zawsze wyróżniała się na tle innych. I tutaj ujawnia się największa wada Ułamku Tarcia: ta płyta brzmi jak solówki Abradaba. Serio, miałem wrażenie, że w końcu po 4 latach wydał szósty album. Złudzenia tego dopełnia fakt, że w połowie utworów NIE MA JOKI! (Gdzie jest Joka? Znikł!) Nie zrozumcie mnie źle, bardzo lubię płyty Daba, ale gdybym chciałbym ich posłuchać, to sięgnąłbym po Extravertik czy coś. To jest Kaliber. To jest ta legendarna grupa, którą uwielbiałem (w sumie dalej uwielbiam). Po tylu latach ich płyta powinna zniszczyć wszystko. Niestety to, co słyszałem ani nie zadowoli starych fanów, ani raczej nie przekona nowych.

Wyszedłem z restauracji niby najedzony, niby wszystko fajnie, ale głównie czuję rozczarowanie. Posiłków było dużo, były całkiem smaczne, ale po tylu latach ja chciałem zjeść pyszne, oryginalne dania, a dostałem obiad rodem z baru mlecznego. Tu sprawy nie załatwiłaby szczypta soli czy pieprzu, tu trzeba by użyć innych składników i w ogóle wymienić przepisy. Odpowiadając na pytanie zadane w drugim utworze na płycie: „Why is it fresh?” - It's not fresh. A szkoda.


Synu, rozczarowałeś nas.

sobota, 6 lutego 2016

Cuda Bianki - recenzja

 Dzień dobry. Miało być fajnie, a tu znowu przestałem dodawać wpisy. A jako że jestem fanem krótkich, nic nie wnoszących form oraz komiksów Dema, to postanowiłem sobie takie coś napisać.

Cuda Bianki to już 14 z nowej serii komiksów wydanych przez Demland. Jak wszystkie, jest w formacie A5, ale dla odmiany ma 28 stron. Jak za 5 złotych (bądź 10 z dostawą) brzmi nieźle. Dodatkowo za darmo był dodawany krótki komiksik Pszczółsko Majsko (już nie dostaniecie w necie, dla pana to).
W środku znajdziemy 5 kilkustronicowych komiksów oraz dwa rysuneczki na pół kartki. I wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że wszystko to już widziałem. To właśnie jest największy mankament tego wydania: wszystkie komiksy były wcześniej publikowane w internecie. I jasne, rozumiem, że taki był zamysł, i że nie po raz pierwszy się to zdarza, ale mimo wszystko jeśli chodzi o treść, to ludzie śledzący na bieżąco twórczość Dema nie mają czego tu szukać. Ale nie żałuję, jakbym miał być zły, widząc taką śliczną okładkę?




A Majsko to najgorsza rzecz, jaką widziałem w ostatnim czasie. Uwielbiam. Do widzenia!