czwartek, 14 maja 2015

Cannes, Inferno i Berlin-Warszawa.

 Dzień dobry!

Po tym krótkim wstępie mogę przejść do dalszej części wpisu. Rozpoczął się festiwal w Cannes, czyli teoretycznie ten drugi po Oscarach, a w praktyce pokazują tam europejskie filmy, które nikogo nie obchodzą i których nie da się nigdzie zobaczyć. Nie żebym krytykował, szanuję francuzów między innymi za to, że dzięki nim w ogóle zainteresowałem się filmem „Słoń”, który okazał się jednym z moich najulubieńszych. A w tym roku w ogóle bracia Cohen, Gyllenhaal w Jury. Ale kogo to obchodzi, skoro pojawi się tam również Daniel Olbrychski. Naszemu rodakowi widać znudziła się gra w reklamach i zapragnął wrócić jakkolwiek do świata filmu. Ale tak naprawdę portali to chyba nie obchodzi, bo na razie jedyne, co przeczytałem o Cannes, to fakt, że jakiejś „blogerce modowej” widać było majtki. Po pierwsze, co ona tam w ogóle robi? A po drugie, naprawdę nie ma o czym pisać. Nie jej pierwszej i nie ostatniej widać, ona przynajmniej miała coś na sobie. Skoro to przynosi tyle fejmu, to gdy już będę sławny i bogaty, pojadę na galę przebrany za wielkiego czarnego penisa, dla kontrastu wyjmę jeszcze swojego. Media będą trąbić przez tydzień.


Ekranizują „Inferno” Dana Browna! Jupi, jedyna książka tego autora, jaką przeczytałem, i była całkiem niezła. Żadnych poprzednich filmów ani książek nie tykałem, także jestem zajarany nawet. Jeszcze tylko dwa lata, przeżyję. Na następny sezon „Sherlocka” pewnie będę dłużej czekał.


Coś tam się dzieje między Polską a Niemcami, nie wiem dokładnie co, bo na razie nie mogę zbliżać się do polityki po ostatnich wyborach. Za bardzo mnie odrzuca. Ale biorąc pod uwagę, że portale trąbią o „Osi Berlin-Warszawa” i Putin podobno sra w gacie obserwując nadchodzące zdarzenia, to musi być coś ważnego. Pewnie nie jest. Pewnie jak byliśmy biednym i nic nieznaczącym krajem, takim krajem pozostaniemy. Ale co tam, Merkel uścisnęła rękę Kopacz. Niemce nas lubią, dajcie nam EURO! Trzeba myśleć pesymistycznie, ja przynajmniej nie robię sobie nadziei na cokolwiek, bo Rosja pewnie ogląda to wszystko jak nauczyciel ogląda próbujących go dręczyć gimbusów. Niby coś tam knują, planują, a i tak nic nie mogą zrobić. Patrzy na to z lekkim rozbawieniem, a może zażenowaniem. A potem wraca do swoich spraw. Do widzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz