Dzień dobry!
Po tym krótkim wstępie mogę przejść
do dalszej części wpisu. Rozpoczął się festiwal w Cannes, czyli
teoretycznie ten drugi po Oscarach, a w praktyce pokazują tam
europejskie filmy, które nikogo nie obchodzą i których nie da się
nigdzie zobaczyć. Nie żebym krytykował, szanuję francuzów między
innymi za to, że dzięki nim w ogóle zainteresowałem się filmem
„Słoń”, który okazał się jednym z moich najulubieńszych. A
w tym roku w ogóle bracia Cohen, Gyllenhaal w Jury. Ale kogo to
obchodzi, skoro pojawi się tam również Daniel Olbrychski. Naszemu
rodakowi widać znudziła się gra w reklamach i zapragnął wrócić
jakkolwiek do świata filmu. Ale tak naprawdę portali to chyba nie
obchodzi, bo na razie jedyne, co przeczytałem o Cannes, to fakt, że
jakiejś „blogerce modowej” widać było majtki. Po pierwsze, co
ona tam w ogóle robi? A po drugie, naprawdę nie ma o czym pisać.
Nie jej pierwszej i nie ostatniej widać, ona przynajmniej miała coś
na sobie. Skoro to przynosi tyle fejmu, to gdy już będę sławny i
bogaty, pojadę na galę przebrany za wielkiego czarnego penisa, dla
kontrastu wyjmę jeszcze swojego. Media będą trąbić przez
tydzień.
Ekranizują „Inferno” Dana Browna!
Jupi, jedyna książka tego autora, jaką przeczytałem, i była
całkiem niezła. Żadnych poprzednich filmów ani książek nie
tykałem, także jestem zajarany nawet. Jeszcze tylko dwa lata,
przeżyję. Na następny sezon „Sherlocka” pewnie będę dłużej
czekał.
Coś tam się dzieje między Polską a
Niemcami, nie wiem dokładnie co, bo na razie nie mogę zbliżać się
do polityki po ostatnich wyborach. Za bardzo mnie odrzuca. Ale biorąc
pod uwagę, że portale trąbią o „Osi Berlin-Warszawa” i Putin
podobno sra w gacie obserwując nadchodzące zdarzenia, to musi być
coś ważnego. Pewnie nie jest. Pewnie jak byliśmy biednym i nic
nieznaczącym krajem, takim krajem pozostaniemy. Ale co tam, Merkel
uścisnęła rękę Kopacz. Niemce nas lubią, dajcie nam EURO!
Trzeba myśleć pesymistycznie, ja przynajmniej nie robię sobie
nadziei na cokolwiek, bo Rosja pewnie ogląda to wszystko jak
nauczyciel ogląda próbujących go dręczyć gimbusów. Niby coś
tam knują, planują, a i tak nic nie mogą zrobić. Patrzy na to z
lekkim rozbawieniem, a może zażenowaniem. A potem wraca do swoich
spraw. Do widzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz