Dzień dobry! Pogoda w ostatnich
dniach jest tak odrażająca, że człowiek ma ochotę zawinąć się
w kokon i zostać tam do czasu, aż przyjdzie lato. Albo chociaż
wiosna. Chociaż w sumie alergicy się chyba z tym nie zgodzą.
W ostatnim
czasie wystąpiła jakaś dziwna liczba zgonów sławnych ludzi.
Najpierw Lemmy Kilmister, potem David Bowie, zaraz za nim Alan
Rickman, a tu nagle dzisiaj Robert
Banks Stewart (ale on nikogo nie obchodzi, bo nikt go nie zna ;_;). Cyrografy były podpisane, teraz Szatan wziął się za odbiór zapłaty. I
teraz trochę kontrowersji: tak naprawdę zasmuciła mnie tylko
śmierć tego pierwszego. Rickmana znałem tylko z Harrego Pottera, i
jestem daleki od chwalenia jego roli, bo nie przepadam za tą serią
(chociaż książki kiedyś uwielbiałem). Muzyka Bowiego nigdy mi
się nie podobała. Za to Motorhead... Generalnie nie przepadam za
heavy metalem, ale ten zespół zauroczył mnie za pierwszym razem.
Czy to sprawka charakterystycznego, zachrypłego głosu Lemmiego? A
może ich, w porównaniu do innych kapel, dość łagodna muzyka?
Pewnie to wszystko po trochu i jeszcze coś. Pozostało tylko puścić
jak najgłośniej “Ace of spades” i zapomnieć o wszystkim. Mimo
że od śmierci Lemmiego minęły ponad 2 tygodnie. Cytując jeden z
najlepszych powstałych utworów: “Everyone dies to break
somebody's heart”. Moje serce już dostało potężny cios i
następnego może nie wytrzymać. Rob Zombie, żyj jak najdłużej.
A
skoro już przy muzyce jesteśmy, to Kaliber 44 wydaje po wielu
latach czwartą płytę. I na ich temat to ja bym dopiero mógł piać
peany. Ułamek Tarcia to pierwsza rzecz, którą kupuję w preorderze
od lat. Aczkolwiek mam pewne zastrzeżenia:strasznie w tym dużo
nawiązywania do starych numerów, zarówno w tytule płyty, jak i w
pierwszym singlu. Jak cała płyta będzie na tym bazowała, to chyba
ją połamię i potnę się odłamkami. Nie idźcie tą drogą,
panowie. Jednorazowa nostalgia jest super przystawką, ale w za dużej
dawce powoduje jedynie niesmak i niestrawność.
Mocno
muzyczny wpis mi powstał, no cóż. Muzyka jest ludziom potrzebna,
zwłaszcza ostatnio w Polsce. Gdyby nam ją odebrano i kazano
obserwować rzeczywistość, przyniosłoby to więcej samobójstw niż
wydania Cierpień młodego Wertera. Ja, jak wspomniałem, czekam
jeszcze na Ułamek Tarcia. Potem mogę umierać. Do zobaczenia, póki
co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz