Dzień dobry. Jakby się ktoś
zastanawiał, czemu tak długo nic nie było, to byłem na urlopie. A
co, każdy zasługuje na trochę wypoczynku. Tydzień nad morzem bez
żadnego dostępu do informacji, jak super. Przynajmniej przez jakiś
czas nie będę się denerwował. Było spoko, pierwszego dnia
spaliłem się, a następne dni spędziłem na cierpieniu, ale i tak
się dobrze bawiłem. No ale nie mogę przecież napisać nic
pozytywnego, nie na tym blogu. Więc przed państwem pięć powodów, by nie wyjeżdżać nad morze.
- Nad morzem jest zimno. Serio, dawno tak nie zmarzłem. Nawet leżąc na plaży w pełnym słońcu człowiek odczuwa, że z temperaturą jest coś nie tak. A jak zacznie wiać, to nie wiadomo, czy te tanie bilety nie były czasem na Alaskę, a nie do Niechorzy.
- Nad morzem mieszkają Żydzi. I mówię tu o sprzedawcach. Obiady akurat tanie, ale pozwólcie, że przytoczę taką sytuację: Wiedziony wielkim szyldem Tania Książka zaglądam do środka. Upatruję sobie kilka tytułów i zerkam na ceny. A tu taki chuj, jak Kozakiewicz w Moskwie. Kieszonkowe wydanie w miękkiej oprawie droższe niżbym chciał kupić zwykłe w twardej oprawie. Szaleństwo w biały dzień. Nie polecam.
- Morze to raj dla pedofilów. Leżę sobie spokojnie na plaży, a tu nagle Armageddon. Tylu gołych dzieci nie widziano nawet na Dominikanie w laptopach duchownych. Nie wiem, czemu małe dzieci chodzą nagie po plaży. Jakbym ja chodził, to by zaraz policję wezwali.
- Nad morzem ludzie są głupi. Polskie morze ma niestety taką wadę, że zjeżdżają nad ludzie z całej Polski. No i w całej tej masie nietrudno znaleźć osoby z IQ mniejszym nawet niż pewien fan Popka. A ja myślałem, że nikt nie chciałby nosić tych wszystkich koszulek z napisami typu Sex instruktor. O ja naiwny. A całkowicie dobiła mnie pewna nastolatka, która na widok wspomnianego wcześniej sklepu z książkami krzyknęła „HAHAHA! Zobacz, kto niby czyta książki?!”. Zrobiło mi się autentycznie smutno.
- Nad morzem cały czas jest marzec. Bo „w marcu jak w garncu”, hehe. Świeci sobie spokojnie słońce, zachęca żeby wyjść z domu, a sekundę później leje jak podczas tego słynnego potopu w 1997. Bierzemy kurtkę i długie spodnie, bo zimno i wieje, a po paru krokach pocimy się i umieramy, bo jest gorąco jak w Afryce. Nawet czasem czarni się znajdą.
Znalazłbym jeszcze pewnie kilka
argumentów (znalazłem, ale zapomniałem), ale nie ma co się
rozpisywać. Za rok pojadę w góry i też je zmieszam z błotem mimo
dobrej zabawy. Do widzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz