środa, 15 lipca 2015

5 sposobów na nieudany urlop

 Dzień dobry. Jakby się ktoś zastanawiał, czemu tak długo nic nie było, to byłem na urlopie. A co, każdy zasługuje na trochę wypoczynku. Tydzień nad morzem bez żadnego dostępu do informacji, jak super. Przynajmniej przez jakiś czas nie będę się denerwował. Było spoko, pierwszego dnia spaliłem się, a następne dni spędziłem na cierpieniu, ale i tak się dobrze bawiłem. No ale nie mogę przecież napisać nic pozytywnego, nie na tym blogu. Więc przed państwem pięć powodów, by nie wyjeżdżać nad morze.

  1. Nad morzem jest zimno. Serio, dawno tak nie zmarzłem. Nawet leżąc na plaży w pełnym słońcu człowiek odczuwa, że z temperaturą jest coś nie tak. A jak zacznie wiać, to nie wiadomo, czy te tanie bilety nie były czasem na Alaskę, a nie do Niechorzy.
  2. Nad morzem mieszkają Żydzi. I mówię tu o sprzedawcach. Obiady akurat tanie, ale pozwólcie, że przytoczę taką sytuację: Wiedziony wielkim szyldem Tania Książka zaglądam do środka. Upatruję sobie kilka tytułów i zerkam na ceny. A tu taki chuj, jak Kozakiewicz w Moskwie. Kieszonkowe wydanie w miękkiej oprawie droższe niżbym chciał kupić zwykłe w twardej oprawie. Szaleństwo w biały dzień. Nie polecam.
  3. Morze to raj dla pedofilów. Leżę sobie spokojnie na plaży, a tu nagle Armageddon. Tylu gołych dzieci nie widziano nawet na Dominikanie w laptopach duchownych. Nie wiem, czemu małe dzieci chodzą nagie po plaży. Jakbym ja chodził, to by zaraz policję wezwali.
  4. Nad morzem ludzie są głupi. Polskie morze ma niestety taką wadę, że zjeżdżają nad ludzie z całej Polski. No i w całej tej masie nietrudno znaleźć osoby z IQ mniejszym nawet niż pewien fan Popka. A ja myślałem, że nikt nie chciałby nosić tych wszystkich koszulek z napisami typu Sex instruktor. O ja naiwny. A całkowicie dobiła mnie pewna nastolatka, która na widok wspomnianego wcześniej sklepu z książkami krzyknęła „HAHAHA! Zobacz, kto niby czyta książki?!”. Zrobiło mi się autentycznie smutno.
  5. Nad morzem cały czas jest marzec. Bo „w marcu jak w garncu”, hehe. Świeci sobie spokojnie słońce, zachęca żeby wyjść z domu, a sekundę później leje jak podczas tego słynnego potopu w 1997. Bierzemy kurtkę i długie spodnie, bo zimno i wieje, a po paru krokach pocimy się i umieramy, bo jest gorąco jak w Afryce. Nawet czasem czarni się znajdą.

Znalazłbym jeszcze pewnie kilka argumentów (znalazłem, ale zapomniałem), ale nie ma co się rozpisywać. Za rok pojadę w góry i też je zmieszam z błotem mimo dobrej zabawy. Do widzenia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz